poniedziałek, 8 lipca 2013

książkowe lowe

Książki są moją wielką pasją. Potrafią "wciągnąć" mnie na długie godziny. Czasem czytam bardzo szybko, pochłaniam wręcz książkę i odkładam dopiero wtedy, kiedy dotrę do ostatniej strony, ale czasem czytam bardzo powoli, żeby opóźnić rozstanie z bohaterami (nie lubię drugi raz czytać tego samego, tak samo jak nie lubię oglądać kilka razy tego samego filmu - ale zdarzają się wyjątki, jak od każdej reguły ;))
 
Korzystając z okazji, że dzisiejszy post dotyczy literatury, chciałabym polecić trylogię Paulliny Simons: Jeździec miedziany, Tatiana i Aleksander oraz Ogród letni (choć co do ostatniego tytułu mam pewne wątpliwości). Książki dostałam od męża na urodziny. Na początku nie mogłam "zabrać się" za nie, ale kiedy już zaczęłam czytać, pochłonęły mnie zupełnie! A przynajmniej dwie pierwsze części. Wątek miłosny na tle wojny widzianej oczami mieszkańców Rosji (a właściwie ZSRR). Bardzo wzruszająca historia pozwalająca poznać oblicze wojny z innej perspektywy, nie tylko naszej "polskiej", której uczą na lekcjach w szkole. Byłaby to świetna propozycja lektury dla klas maturalnych, gdyby nie pewne sceny :D Autorka nie szczędzi nam uniesień miłosnych, wręcz erotycznych. Poświęca im bardzo długie strony, tworzy szczegółowe opisy :) Według mnie jest ich trochę za dużo, co oczywiście nie zniechęciło mnie do dalszego wgłębiania się w treść ;) 
Jest to utwór od którego nie mogłam sie oderwać. Ale również jest to właśnie ten typ książki, której nie chciałam kończyć czytać. 
Trzecia częśc niestety bardzo mnie rozczarowała. Zupełnie nie pasuje do dwóch pierwszych. Inny klimat, inni bohaterowie...  Nie zmieni to oczywiście faktu, że to cudowna opowieść, jednak każdemu polecę zatrzymac się przy części drugiej. Ogrodu letniego do dzisiaj nie przeczytałam w całości, ale do Jeźdźca miedzianego i Tatiany i Aleksandra być może jeszcze wrócę, pomimo niechęci do powtórek ;)
 
O książkach mogłabym pisać bez końca, bez końca polecać różne tytuły. To moja wielka pasja. Z pewnością jeszcze wrócę do tego tematu, bo lubię czytać i rozmawiac o literaturze.
 
Lubię też robić zakładki do książek. Mam już ich kilka na koncie, choć dla siebie jeszcze nie zdążyłam zrobić ani jednej - prawdziwe jest powiedzenie, że szewc bez butów chodzi ;) Mój mąż, po wielokrotnych napomnieniach, prośbach i groźbach, w końcu doczekał się swojej. Wprawdzie dzisiaj jej nie pokażę, ale za to dwie inne zakładki, które miałam przyjemność robić jakiś czas temu.
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz