czwartek, 27 listopada 2014

Słodko i pastelowo

Zima za oknem, a Mikołaj niestety znowu jest chory i może tylko pomarzyć o zabawach na śniegu :( Czy ktoś ma jakiś sposób, żeby świeżo upieczony przedszkolak przestał chorować? To chyba ciężki temat nie tylko dla mnie...

Zakupiłam ostatnio trzy nowe wykrojniki, niedługo pokażę pierwszą kartkę świąteczną z ich udziałem (TAK!!! - zrobiłam pierwszą bożonarodzeniową pracę!!).

A tymczasem ślubny box – słodki i pastelowy (bo kolory, kropeczki i babeczka) – dlatego wysyłam go na wyzwanie do Altair Art.



ŚLUBNY PASTELOWY BOX







sobota, 8 listopada 2014

Odjazdowe urodziny

Witam jesiennie wieczorową porą!

Na wielu blogach już świątecznie, może i ja pierwszy raz w życiu zabiorę się wcześniej za bożonarodzeniowe kartki ;) Zwłaszcza, że na krakowskim Craftshow zaopatrzyłam się w Pierwszy Śnieg (i nie tylko - I♥Galeria Papieru ☺). Szczególnie przypadł mi do gustu pierniczkowy arkusz, który pewnie jako pierwszy pójdzie pod nóż.

A dzisiaj kartka roczkowa – z papieru, który zakupiłam rok temu właśnie na Craftshow – jest cudowny, ale długo czekał na swoją kolej - chyba szkoda mi go było pociąć ;)


KARTKA DLA CHŁOPCA NA ROCZEK - ODJAZDOWE URODZINY






czwartek, 23 października 2014

Ukwiecone serce

Deszcz padał, padał bez końca. Prosiaczek myślał sobie,
że nigdy, póki żyje, a miał już on lat bardzo dużo - może trzy,
a może i cztery - że nigdy nie widział takiego deszczu.
Dzień w dzień, dzień w dzień, deszcz, deszcz i deszcz..

Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek


Zaletą deszczowego dnia jest to, że bez wyrzutów sumienia można zostać w domu i:

- czytać książki
- poświęcić czas na swoje hobby (np. scrapbooking)
- pić gorącą herbatę i oglądać amerykańskie seriale lub bardziej ambitnie – filmy.


Lista mogłaby być oczywiście dłuższa i to tylko mój subiektywny wybór – to, co najbardziej lubię robić, kiedy za oknem pada deszcz.

O jednym jeszcze warto tutaj wspomnieć – jest czas na nadrobienie zaległości na blogu. Mam kilka prac, których nie pokazałam, a które są bardzo bardzo zaległe. Jedną z nich jest kartka na Dzień Mamy... 


KARTKA Z OKAZJI DNIA MAMY




Kiedy robiłam te zdjęcia mieliśmy piękną majową pogodę... Tęsknię trochę za tym, ale jak już wspominałam wcześniej, deszczowa pogoda również ma plusy.

poniedziałek, 6 października 2014

Czerwona czapka

Ahoj!

Za oknem piękna jesień, Mikołaj w przedszkolu, kawa w kubku i czas na napisanie kilku słów tutaj – cudownie ☺

Już odliczam dni do krakowskiego Craftshow, a póki co mam do pokazania kilka zaległych tworów. Jednym z nich jest czerwona czapka, którą zrobiłam już dawno temu.



CZERWONA CZAPKA ZROBIONA NA SZYDEŁKU






Miłego dnia i wiele uśmiechu!


czwartek, 18 września 2014

Fioletowa czapka

Dzień dobry, cześć i czołem!

Jesień powoli się zbliża i sezon na czapki chyba już można uważać za rozpoczęty. Muszę zrobić zapas włóczek i coś wydziergać.
A tymczasem pokażę Wam czapkę, którą zrobiłam jakiś czas temu. Nie jest zbyt gruba, to raczej wiosenna czapka. Może być również właśnie jesienna. Na lekką zimę także.



JESIENNO-WIOSENNA CZAPKA ZROBIONA NA SZYDEŁKU





Krakowskie Craftshow jednak nie odbędzie się we wrześniu, jak w ubiegłym roku, ale w październiku, a dokładnie 25 października.
Nie mogę się doczekać!

sobota, 6 września 2014

Szydełkowe twory - potwory?

Witam gorąco moich Zaglądaczy!

Jednym okiem oglądam „Smerfy”, drugim zerkam na laptopa i piszę posta (oby to się nie skończyło źle dla mojego zmysłu wzroku), bo chcę pokazać coś, co ostatnio zrobiłam.

Jest to kartka - oczywiście, lecz nie o nią tutaj chodzi, ale o sukienkę szydełkową, która jest głównym elementem na tej kartce (i głównie tym chcę się pochwalić :)). Sukienusię zrobiłam sama, metodą prób i błędów (błędów nie było nawet tak dużo, a co za tym idzie - mało prucia ☺). Z szydełkiem zaprzyjaźniłam się już jakiś czas temu, ale do tej pory robiłam głównie czapki i to wszystko z pomocą schematu. Sukienka może nie jest idealna – ale jestem z niej zadowolona (przyznam nieskromnie).

Szydełkowe dodatki szalenie mi się podobają w kartkach (to było motywacją do rozpoczęcia szydełkowania), do tej pory nie zrobiłam ich wiele, a właściwie wcale, ale postanowiłam poprawę i już zaczynam produkcję kwiatków i innych cudnych (mam nadzieję!) rzeczy.



POWITALNA KARTKA DLA MALUSZKA 






sobota, 30 sierpnia 2014

Wspomnienia

Coś na zamknięcie wspomnień, czyli album na zdjęcia. 
Album wykonany z cudnych papierów SEI z mechatymi częściami.
Rogi zabezpieczone metalowymi narożnikami.
W środku białe karty z grubego papieru wizytówkowego do wklejenia zdjęć.









poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Wrzesień normalności

Wakacje już prawie za nami. Nie mogę w to uwierzyć, gdzie podział się lipiec? A połowa sierpnia?

Może to zabrzmi absurdalnie, ale nie lubię wakacji (oczywiście było inaczej, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły ☺). Wakacje to dla mnie okres takiego zawieszenia, oczekiwania, chyba na wrzesień, wraz z którym wraca „normalność”, normalny tryb życia.

Wrzesień upływa dla nas pod znakiem zmiany, a dokładnie chodzi mi o fakt, że nasz Mikołaj idzie do przedszkola. Oby wszystko przebiegło łagodnie, bez lamentów i łez (moich również ☺).


Za miesiąc w Krakowie Craftshow. Na Krakowskiej Wiośnie Craftowej nie byłam, ale wrześniowej imprezy nie odpuszczę, zwłaszcza, że moje zapasy przydasiowe są prawie żadne.


A dzisiaj przychodzę do Was z boxem z okazji Chrztu Świętego.



EXPLODING BOX










poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Czas

Ostatnio dotarła do mnie bardzo smutna wieść o zamknięciu portalu Scrapujące Polki. Wprawdzie ostatnio rzadko tam bywałam (ale w ogóle ostatnio mało się udzielałam w tematyce rękodzielniczej), lecz swego czasu spędzałam wieczorki na czacie SP. Myślę, że wiele osób ubolewa nad zawieszeniem działalności strony, ale w pełni rozumiem powody. Ostatnio czas tak pędzi, że coraz mniej jest go na przyjemności, a niewątpliwie tym jest rękodzieło. Nie wiem czy czas przyspiesza z wiekiem :) ale z pewnością jakoś inaczej płynie ;)

Rozmyślałam ostatnio trochę o studiach, przypomniałam sobie omawianie problemu czasu (nie było łatwo, okazało się, że czas nie jest tylko jeden - i nie mówię tutaj o czasie gramatycznym ;)), szczególnie kojarzę, że ten temat poruszany był w utworach Olgi Tokarczuk. Nie były to proste w odbiorze lektury, ale jakże ciekawe (czy ktoś czytał "Prawiek"? :)).

A jeśli już mowa o książkach (tak, to jeden z moich ulubionych tematów), to ostatnio w bardzo atrakcyjnej cenie zakupiłam kilka książek mojego ukochanego pisarza Erica-Emmanuela Schmitta. Oczywiście nie tylko na jego książki była promocja, więc miłośników literatury odsyłam do księgarni internetowej wydawnictwa Znak (wyprzedaż do -70% - polecam).

A wracając do tematyki mojego bloga, przedstawiam kartkę z okazji ślubu, jest to składaczek umieszczony w pudełku.

KARTKA SKŁADAK W PUDEŁKU









poniedziałek, 14 lipca 2014

Gwiazd naszych wina

Witam nocną porą!

Dzisiaj będzie z innej beczki. O książkach. I o filmach. A właściwie o jednej konkretnej książce i o jednym konkretnym filmie. Tytuł obu to „Gwiazd naszych wina”. „Hm... dziwny tytuł” - pomyślałam przy pierwszym spotkaniu z książką (bo forma papierowa pojawiła się pierwsza w moim życiu – ponad pół roku temu).
Dosyć sceptycznie nastawiona (John Green – cóż to za pisarz?! A tytuł?) rozpoczęłam lekturę. Choć nie od razu. Gwiazdy na jakiś czas zostały odstawione na półkę - w tym czasie czytałam osławioną trylogię o Panu Grey'u. I tak na marginesie … Owszem – dwie pierwsze części mnie wciągnęły. Nawet bardzo (choć podobno wstyd się do tego przyznawać), ale trzecia bardzo mnie zawiodła. Do dzisiaj jej nie skończyłam, ale mam zamiar jeszcze do niej wrócić. Ale dosyć o Szarym - wracam do powieści Greena. Bohaterami powieści są nastolatkowie chorujący na nowotwory. Tematyka być może jest przygnębiająca, ale sposób, w jaki autor przedstawia losy Hazel i Augustusa (to główne postacie) powoduje nie tylko łzy, ale również śmiech. Komizm słowny – stosowany prawie na każdym kroku (w filmie mam wrażenie, że jest nawet mocniej akcentowany) zapewnia dużą dawkę humoru, natomiast historia opowiedziana w książce – ogromną dawkę wzruszenia. To połączenie pozwala czytelnikowi oswoić chorobę (choć z pewnością tylko do pewnego stopnia). Autor ukazuje rówieśnicze relacje nastolatków (motyw choroby osadzony na historii miłosnej, grupa wsparcia), a także nastolatków z rodzicami w konfrontacji z chorobą („Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera”).
Nie do końca jestem przekonana co do zakończenia (uwaga SPOILER – choć postaram się nie ujawnić do końca treści) i nie chodzi tutaj o sam fakt śmierci, ale o emocje, które towarzyszą najbliższym, kiedy odchodzi bliska osoba, a właściwie o ich brak – jak to jest w przypadku „Gwiazd naszych wina”. Dla mnie przynajmniej było to dziwne - za mało rozpaczy. Być może to brzmi śmiesznie – nie jestem jakąś masochistką, ale wydaje mi się, że nie tak reaguje człowiek po stracie, albo w obliczu straty ukochanej osoby.
Tak czy inaczej książkę oceniam bardzo wysoko (jest naprawdę OKAY ;) ), przeczytałam ją w jedną noc, nie położyłam się spać póki nie skończyłam – po prostu nie dało się jej odstawić nie poznawczy zakończenia. Zapewne wrócę jeszcze do niej nie raz, choć nie lubię czytać/oglądać czegokolwiek dwa razy. Oczywiście mam swój egzemplarz książki, który otrzymałam w prezencie od mojej siostrzenicy Patrycji (to właśnie Pati mi ją poleciła), a także mam oryginalną angielską wersję z okładką z chmurkami (musiałam ją mieć, to naprawdę fantastyczna powieść! - czy to fanatyzm?!!! ;) ).

A teraz kilka słów o filmie. Byłam w kinie w ostatni piątek. Słyszałam bardzo dobre opinie na temat ekranizacji „Gwiazd naszych wina”, dlatego tez entuzjastycznie podeszłam do tego wydarzenia. I owszem – film był świetny, ciekawie zrobiony, ale niestety w konfrontacji z książką wyszedł gorzej (jak to prawie zawsze bywa z ekranizacjami). Być może gdybym nie czytała wcześniej książki, byłabym bardziej zachwycona, a czuję lekki niedosyt, spowodowany prawdopodobnie tym, że wiele motywów zostało pominiętych, co jest raczej normalne – jednak działające na niekorzyść filmu. Zakończenie filmowe trochę lepiej wypadło, bardziej podkreślono emocje, rozpacz, czego brakowało mi w książce (o czym pisałam wyżej).

Aktor, grający Augustusa Watersa jest niezwykle uroczy, wiecznie uśmiechnięty i przede wszystkim ten uśmiech jest mega szczery :) Nie trzeba widzieć ust, żeby wiedzieć, że się uśmiecha, bo widać to w jego oczach (cudowne!).

Gorąco polecam i książkę, i film. Jednak jeśli zamierzacie i obejrzeć, i przeczytać „Gwiazd naszych wina” to sugeruję zacząć od filmu, aby w pełni się z niego cieszyć. Choć jest też druga strona medalu – czytając książkę wcześniej, niektóre sceny w ekranizacji są bardziej zrozumiałe (z powodu pominiętych fragmentów).


A jeśli mowa o literaturze to na koniec pokażę bardzo prostą zakładkę do książki, którą robiłam dawno temu.


ZAKŁADKA DO KSIĄŻKI



czwartek, 10 lipca 2014

Komunijna księga

czyli zaległość, o której wcześniej pisałam.
Ale wiecie co? Właśnie odkryłam jeszcze bardziej zaległą pracę – wielkanocną! :) Ale może pokażę ją za rok na święta ;)

Ostatnio jakoś mi nie po drodze z aparatem, wiele prac wychodzi ode mnie bez uwiecznienia na zdjęciu. Po prostu robienie zdjęć kartkom nie jest moim ulubionym zajęciem i ostatnio odpuszczam sobie tę część mojej radosnej twórczości. Zwłaszcza wtedy, kiedy mam do zrobienia wiele prac w krótkim czasie i nie ma czasu na rozkładanie się z aparatem (zwłaszcza, gdy blisko jest Mikołaj i tylko czeka, żeby coś zmajstrować).

Poniższa kartka ma formę księgi. Taki typ kartki robiłam dotąd tylko dwa razy. Jest dosyć pracochłonna, ale chyba także efektowna, co wynagradza trud w nią włożony.

Zapraszam do obejrzenia...


Komunijna kartka księga 








Wiem, wiem... Zdjęcia robione w nocy pozostawiają wiele do życzenia, ale tylko wtedy mam czas, żeby je robić, gdyż zazwyczaj pracuję w nocy, a kartka kolejnego dnia idzie w świat...

Nie wiem czy zauważyliście małe zmiany na moim blogu (dokonane już jakiś czas temu). Sama zrobiłam sobie logo – dosyć proste, ale ja prostotę lubię (z resztą nie jestem zbyt biegła w programach graficznych, ale powoli wtajemniczam się w różne funkcje Gimpa).